sobota, 16 kwietnia 2016

Co się działo w krainie Kalbarumu? - baśń


Dawno, dawno temu, gdzieś za pięćset dziewięćdziesiątą ósmą rzeką, za pięćset dziewięćdziesiątą ósmą chmurą i za pięćset dziewięćdziesiątym ósmym ogrodem była sobie kraina Kalbarum, a w niej królestwo Kłapobajów. Król Alojzy i królowa Alojrina byli władcami sprawiedliwymi i mądrymi, toteż mieszkańcom żyło się dobrze i pod dostatkiem. Para królewska słynęła zawsze z dobrych manier i z oszczędności. Mimo tego, że skarbiec królewski niemal pękał od monet i banknotów, pieniądze były zawsze wydawane tylko na rzeczy potrzebne i wartościowe. Niestety król i królowa mieli jedno zmartwienie: ich syn Litylprinc był bardzo leniwy i ponad wszystko uwielbiał pieniądze, które wydawał bez zastanowienia  na to, co mu się spodobało. Król więc zgodził się obdarowywać Litylprinca pieniędzmi tylko raz w roku w jego urodziny. 20 dukatów wystarczyło więc, aby kupić sobie zabawkę. Litylprinc mimo dobroci i miłości ze strony rodziców nie miał ochoty się zmienić. Podam więc przykład. Zamek królewski otaczały piękne krućpcie* o intensywnym zapachu. Niestety raz na tydzień wokoło kwiatów wyrastały nieznośne kmieciopcie**, które natychmiast trzeba było wyplenić.                                                                                                                    - Litylku mój ty, chodź pomóc panu Bredótce wypleniać kmieciopcie! - wołała królowa.                                                                                                                                                    - Nieeeeeee, zostaw mnie - zawył Litylprinc - bawię się teraz z ksospsinem***!  Dlatego ogrodnik pan Bredótka musiał poradzić sobie sam. Wzdychał ciężko przy ścinaniu wstrętnych kmieciopci, gdyż nie był już w najmłodszym wieku, a ciężkie nożyce i inne ogrodnicze narzędzia sprawiały większą trudność przy trzymaniu, a co dopiero przy używaniu. Każdy samodzielnie wykonany ruch nie należał do prostych czynności dla staruszka. Król i królowa już wielokrotnie proponowali panu Bredótce zwolnienie w obawie o jego stawy i kości, ale on nie chciał tracić pracy. Stary ogrodnik nadal wynosił do Lasu Zmierzchu ścięte kmieciopcie, których nieskończenie długie korzenie trzymały się mocno wśród krućpci. Sam musiał też ładować chwasty do wiadra i sam musiał przedzierać się przez wysokie leśne krzewy, przez które Litylprinc z łatwością by przeszedł.

I tak było prawie zawsze.

Obok królestwa zamku Kłapobajów stała wioska „Sianowo”; mieszkała tam dziewczynka w wieku Litylprinca o imieniu Borówka. W przeciwieństwie do małego księcia od zabawek wolała pracowitość i skromność, co było jej cechami rozpoznawczymi. Dlatego codziennie rano usuwała z półek nasiona kseńżerów**** i ścinała obok grządek niepotrzebne kyzotureny*****.  Pomagała również tacie w produkcji kokostajników, a mamie w szyciu krakpeci*^ i kiźbutów*^^. I w ten sposób żyło się w „Sianowie”.
Pewnego dnia, gdy Kozonita^*^ ukazała się na horyzoncie, Litylprinc wstał i włożył swoje krakpecie. Już miał zacząć zabawę nową, zakupioną ostatnio zabawką, gdy usłyszał wołanie taty.

- Lituś, zejdź do jadalni, chcę ci kogoś przedstawić - powiedział donośnie król Alojzy.
- Ehemn... - odburknął Lituś i zwlókł się na dół.
Gdy królewicz znalazł się w jadalni ujrzał otwarte wrota, a w nich...
- To jest Borówka z wioski obok - zaczął król. - W każdy czwartek będzie uczyła cię szyć, abyś przestał w końcu być taki leniwy.

W tym właśnie momencie w całym królestwie i pół mili za nim dało się słyszeć piskliwy wrzask i tupot małych nóg. Litylprinc zamknął się w pokoju na cały dzień i właściwie nikt go potem już nie widział i nie słyszał. Dwa dni później pod przymusem matki Alojriny, Litylprinc rozpoczął zajęcia u Borówki. Po godzinie żmudnej pracy dziewczynka stwierdziła, że książę uczy się bardzo szybko; w ten sposób już następnego dnia nadworny warsztat krawiecki przepełniony był wesołymi okrzykami. Odtąd królowa mogła chwalić się pięknym szalem, a ojciec Alojzy każdego ranka zakładał swoje krakpecie w kształcie borsuka. W szafie królewskej pary stały odtąd jedwabne suknie przepełnione wdziękiem i urodą w sam raz na delikatne i szczupłe damy (a trzeba tu przyznać, że do takich dam należała właśnie matka Litylprinca), ozdobione najdelikatniejszymi ozdobami w całym Kalbarumie. Płatki krućpci i błękitne wstążki otaczały eleganckie rękawy, a kołnierze z pomarszczonego tiulu prezentowały się niezwykle dostojnie. Takie właśnie suknie szyte przez dwunastoletniego Litylprinca wzbudzały ochy i achy u każdej dworki. Król Alojzy zaś na konferencjach mógł chwalić się pięknym intensywnie czerwonym pelerenczynikiem^^^, do którego doczepione były śliczne klejnoty z dalekiej Arabii Północnej. Pelerenczynik pasowała więc idealnie do królewskiego stroju. I chodź w tej sytuacji z królewskiego skarbca ubyło trochę pieniędzy, było warto poświęci wiele dukatów, by ujrzeć niegdyś leniwego, a teraz najbardziej pracowitego chłopca wśród Kalbarumu. Litylprinc zrozumiał, że praca może dawać szczęście, jak i satysfakcję i żeby dojść w życiu do celu trzeba starać się i być pracowitym, aby pozwolić sobie na odpoczynek, z którego człowiek cieszy się wtedy najbardziej.

 SŁOWNIK NEOLOGIZMÓW W POWYŻSZEJ BAŚNI WYSTĘPUJĄCYCH:
- krućpcie* - rosnące tylko w nieznanych ludziom krainach piękne czerwone kwiaty, o ledwo dostrzegalnych płatkach.
- kmieciopcie** - rodzaj magicznych chwastów o nieskończonych korzeniach.
- ksospsin*** - połączenie psa z włochatą dżdżownicą. Gatunek pod ochroną.
- kiźbuty*^^ - buty elektroniczne na sprężynach z dużą ilością funkcji.
- krakpecie*^ - kapcie w kształcie konkretnego zwierzaka zrobione z waty i wełny.
- kokostajnik - trójkątny stół z możliwością samoobsługi, zmniejszania i powiększania swoich rozmiarów.
- kseńżery**** - podniebne robale atakujące żywność. Coś w stylu moli.
- kyzotureny***** - pąki, z których przez długi okres czasu wykluwają się stonki, aby dokonać konsumpcji na np.: krućpciach.
- Kozonita^*^ - gwiazdozbiór występujący o poranku. Ma kształt zszywacza.
- pelerenczynik^^^ - wymienna dopinka do królewskiej peleryny, aby ta była dłuższa, Zazwyczaj szyje się je na specjalne okazje, takie jak konferencje.